
02 mar Buergbrennen – luksemburska tradycja
Buergbrennen to święto magiczne. Pośród ciemności zimowego wieczoru błyszczy ogień, który ogrzewając nasze twarze daje nadzieję na zmiany i długo oczekiwaną wiosnę. Ta niezwykła tradycja, która ma miejsce w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu, przykuwa wzrok wszystkich mieszkańców Wielkiego Księstwa i okolic.
Pamiętam moje pierwsze Buergbrennen. Wywarło na mnie wielkie wrażenie. Nasza Marzanna, topiona czy palona w pierwszy dzień kalendarzowej wiosny nijak ma się do tego słupa ognia, który zarazem przeraża jak i dodaje otuchy. Skąd taka nazwa? To łatwe! Buerg to znaczy palić. Obrzęd, tak jak nasza swojska Marzanna, wywodzi się z wierzeń pogańskich związanych z wiosennym przesileniem. W przypadku Luksemburga – został on adaptowany do kalendarza chrześcijańskiego, według wierzeń którego to pierwsza niedziele Wielkiego Postu zaczyna czas zmian i refleksji nad egzystencją. Tradycja ta została przywrócona do życia w roku 1930 i trwa po dziś dzień. Kiedyś podstawą paleniska były zwykłe patyki i słoma. Teraz – świąteczne drzewka, które są zabierane z okolicznych domów. Mnie osobiście przeraża kształt wspomnianego już wcześniej paleniska. Jest to zawsze olbrzymi krzyż. Wygląda majestatycznie i srogo.
W czasach nam współczesnych Buergbrennen jest też wspaniałą okazją do spotkania z dawno niewidzianymi znajomymi, czy sąsiadami. Dlaczego? Te wydarzenie związane jest ściśle z gminą w której mieszkamy, na miejscu zbierają się ludzie mieszkający w okolicznych domach. Integracji towarzyszą ulubieńcy każdej większej luksemburskiej imprezy – kiełbaski, frytki i piwo.
Czy w waszych krajach też obchodzi się święta których nie znamy w Polsce? A może mieszkacie w Luksemburgu i macie swoje własne refleksje na temat tego magicznego dnia? Podzielcie się z nami koniecznie!